czwartek, 30 sierpnia 2012

Igrzyska śmierci - S. Collins


Autor: Suzanne Collins
Gatunek: sciene fiction
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2009


Tą recenzję piszę niebywale szybko, bo ledwo zdążyłam odłożyć na bok książkę, a już spod ręki wychodzą pierwsze słowa. Już od początku wiem, że będzie mi ciężko napisać cokolwiek tak, by nie zdradzić zbyt wiele.
Jednego nie żałuję na pewno – nie obejrzałam filmu przed przeczytaniem książki. Gdybym to zrobiła, mój odbiór powieści zapewne byłby zupełnie inny.
Książka zaczyna się dość standardowo, jak na fantastykę czy science fiction, choć chyba nie wrzuciłabym jej tylko do tego worka. Mamy tu świat podzielony na dwanaście Dystryktów i Kapitol – niejako jego stolicę. Panem było kiedyś światem, który znamy na co dzień, lecz zaszło w nim zbyt wiele zmian, zmieniły się zasady i reguły
Co rocznie organizowane są Głodowe Igrzyska, do których przystępują po dwie, losowo wybrane osoby – trybuci – chłopak i dziewczyna. Dwadzieścia cztery osoby, z których przeżyć może tylko jedna.
Główna bohaterka, Katniss Everdeen, zgłasza się jako ochotniczka z Dwunastego Dystryktu, gdyż jako trybuta wylosowano jej młodszą siostrę. Katniss chce chronić dziewczynkę zajmując jej miejsce.
Opuszcza więc rodzinę oraz przyjaciela i wraz z drugim trybutem, Peetą Mellarkiem, udaje się do Kapitolu, a później wprost na arenę, by wziąć udział w kilkutygodniowej, krwawej i bezlitosnej walce na śmierć i życie. Kto przetrwa, a kto zginie? Komu zaufać, kto zdradzi? Wszystko poznajemy wraz z kolejnymi kartami książek.
Powieść z początku lekko nużąca, ale każda akcja w końcu musi się rozkręcić (przynajmniej powinna). Gdy dochodzimy do etapu samych Igrzysk nie sposób odłożyć książki choć na chwilę.
Powieść zapewne kierowana docelowo do ludzi młodych, ale nie potrafię powiedzieć gdzie zaczyna się, a gdzie kończy granica wieku Według mnie książka jest dobra zarówno dla kilkunastolatków, jak i dla osób, które przekroczyły dwudziestkę, trzydziestkę itd. Wszystko zależy od upodobań. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
A ja jedynie mogę dodać, że z przyjemności i zaciekawieniem sięgnę po kolejne dwa tomy tej historii.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Imię i nazwisko zastrzeżone - J. Sigaloff


Autor: Jane Sigaloff
Gatunek: powieść obyczajowa, literatura kobieca
Data wydania: 2003


Imię i nazwisko zastrzeżone to typowy przykład kobiecej literatury. Książka stworzona przez kobietę dla kobiet. To jedna z pozycji wydawanej niegdyś serii Literatura w spódnicy.
Opowiada o bohaterce, która w zasadzie nie powinna być mi blika. Ponad trzydziestoletnia, samotna kobieta, mająca stałą posadę w dwóch miejscach. Różni nas wszystko począwszy od wieku, przez status cywilny, miejsce zamieszkania, na miejscu pracy kończąc. Mimo to od razu ją polubiłam.
Lizzie Ford – dziennikarka, autorka działu porad jednego z poczytnych pism oraz prowadząca lubianą audycję radiową.
Pierwsza nić sympatii związana była zapewne z wykonywanym przez nią zawodem, gdyż od bardzo długiego czasu pociąga mnie praca dziennikarza.
Gdyby historia była bajką powiedziałabym, że Lizzie jest blondwłosą księżniczką, która w końcu, po wielu trudach i staraniach poznaje swojego księcia z bajki – Matta Bakera.
Książe nie jeździ jednak białym rumakiem, a kabrioletem. Zamiast lśniącej zbroi na jego ciele zobaczyć można luźne T-shirty. Nie jest także idealnym młodzieńcem bez wad, skrywa bowiem tajemnicę, która już na samym początku mogła zmienić jego relacje z główną bohaterką.
Po pierwszych wzlotach zakochania, motylach w brzuchu, spontanicznym seksie i w końcu uświadomieniu sobie, że to miłość, w bajce nastąpiłby happy end z tradycyjnym dopiskiem i żyli długo i szczęśliwie. Jednakże w książce pojawia się jeszcze jedna osoba. Kobieta jest nadawczynią jednego z listów do działu porad Lizzie. Ze znajomości całej trójki mało co nie rodzi się skandal…
Wiadomo jednak, że jako typowa książka dla kobiet, powieść nie może skończyć się źle. Gdy docieramy do ostatnich linijek tekstu czytelniczki powinny móc z rozrzewnieniem westchnąć…
Pozycja osobiście przeze mnie zaszufladkowana wśród tych książek, po które sięga się z kubkiem parującej kawy lub herbaty, wieczorem, w czasie gdy od literatury nie oczekujemy ambicji, tajemnic i zagadek, a czegoś lekkiego i łatwego w odbiorze. Książki wydawane w serii Literatura w spódnicy  takie właśnie są – przyjazne długim wieczorom, gdy poza lekturą nie czekają na nas żadne obowiązki.

Burka miłości - R. Monforte


Autor: Reyes Monforte
Gatunek: biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2007 (w Polsce 2010)


To z pewnością jedna z lepszych książek, którą przeczytałam. Jak również jedna z bardziej szokujących i pokazujących brutalną rzeczywistość, panującą w zupełnie innej części świata.
Nastoletnia hiszpanka, Maria, opuszcza rodzinną Majorkę, by przenieść się do Londynu. Tam zamieszkuje i poznaje mężczyznę swojego życia – muzułmanina Nasrada.
Zakochuje się w nim od pierwszego spotkania, choć niewiele o nim wie, nigdy nie słyszała o Afganistanie, kraju,  z którego pochodził, ani o panujących tam zwyczajach. Mimo to wychodzi za niego za mąż i w skutek nieszczęśliwych przypadków jedna z jej podróży do rodzinnego kraju męża przeradza się w kilkuletnią walkę o przetrwanie.
Powieść brutalnie pokazująca panującą w Afganistanie biedę i ubóstwo, przekazująca nam czytelnikom wiedzę na temat tego, jak wyglądają tamtejsze rządy oraz jak traktuje się tam kobiety. Afganistan – kraj, w którym kobieta mogłaby nie istnieć, nie ma bowiem żadnych praw ani przywilejów, a najmniejsze przewinienie może doprowadzić do jej śmierci. Rządy bezwzględnych i bezuczuciowych talibów zastraszyły cały kraj, a panująca tam wojna zabiera ze sobą wiele istnień.
Bohaterka, przyzwyczajona do dostatniego europejskiego życia, zmaga się z nową rzeczywistością, gdzie aby wyjść na ulicę potrzeba jej towarzystwa mężczyzny ze swojej rodziny. Jakby tego było mało musi być szczelnie zakryta tak, by nie było widać żadnego fragmentu jej ciała poza dłońmi, stopami odzianymi w płaskie buty i oczu, ukrytych za noszoną na głowie burką.
Maria z miłości do męża znosi wszystko, latami walcząc o powrót do Hiszpanii.
Historia mną osobiście mocno wstrząsnęła. Po raz pierwszy spotkałam się z tego typu książką i już dziś wiem, że na długi czas zostawi ona piętno w mojej pamięci.
Polecam miłośnikom poznawania innych kultur, nie ważne jak bardzo odmiennych od naszej, a także tym, którzy mają nieco mocniejsze nerwy, gdyż czytając niektóre fragmenty, po chwili wypada odłożyć książkę i wziąć głęboki, uspokajający oddech.

sobota, 25 sierpnia 2012

Po kilkudniowym urlopie...

Muszę się przyznać, że tegoroczny wyjazd nad morze nie zaowocował torbą pełną książek, jak to zwykle bywało. A to tylko z uwagi na zakupiony niedawno czytnik ebooków.
Mimo to do kolekcji książek dołączył thriller Maxim Chattam oraz dwie części trylogi o mrówkach Werbera. Niestety druga i trzecia, na pierwszą wciąż poluję. Na allegro nie ma, empik, merlin i matras nie posiadają. Nie wiem gdzie kupić...

Obecnie czytane:
- Imię i nazwisko zastrzeżone - babskie czytadło
- Igrzyska śmierci - po kilku rozdziałach stwierdzam, że na pewno chwycę za kolejne części

Niedługo kolejne recenzje - muszę tylko swojego MS Office'a doprowadzić do ładu, bo się się skrzaczyło... :/

sobota, 18 sierpnia 2012

Zapałka na zakręcie - K. Siesicka


Autor: Krystyna Siesicka
Gatunek: powieść obyczajowa, młodzieżowa
Data wydania: 1966


Książka dość wiekowa. Pamiętam jeszcze, że moja mama zaczytywała się w niej jako nastolatka. Sama przeczytałam ją w podobnym wieku. Przemierzałam przez kolejne strony z zapartym tchem – jako małoletniej dziewczynie, typowy romans dla nastolatek, pasował mi idealnie.
Historia zwykłej dziewczyny, Mady, wyjeżdżającej z mamą i siostrą na wakacje. Oprócz znajomych, których spotyka tam co roku, pojawia się także tajemnicza postać Marcina. Chłopak, którego dziś bez wahania wrzucilibyśmy w kategorię „zły”, nie wiedząc o nim zbyt wiele.
Z całą pewnością można powiedzieć, że to powieść dla nastolatek, jakich wiele. Jednak autorki takie, jak Siesicka tworzyły pierwsze nastoletnie romanse tak bardzo zapadające w pamięć naszym mamom i nam samym. Zapałka na zakręcie choć jest historią bardzo prostą, pozbawioną skomplikowanych wątków i zagadek, jest powieścią ponadczasową.
Myślę że każda młoda dziewczyna powinna choć raz sięgnąć po tego typu książkę i beztrosko dać się ponieść kolejnym stronom. Ja sama przeczytałam ją nie raz, wiele lat temu, trzymając w ręku kieszonkową wersję powieści z bardzo pożółkłymi stronami, o charakterystycznym zapachu starego papieru.
Chętnym polecam także kontynuacje powieści, opowiadającą już o dorosłym życiu Mady i Marcina. Obie te książki darzę ogromnym sentymentem.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Radleyowie - Matt Haig


Autor: Matt Haig
Gatunek: fantastyka, młodzieżowa
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2011


Jedna z wielu powieści powstających na fali mody związanej z wampiryzmem. Można wręcz powiedzieć, że naśladowca Zmierzchu, Pamiętników wampirów i, jak dla mnie niedoścignionej i nieśmiertelnej, Anne Rice oraz jej Kronik.
Radleyowie nie są natomiast typowym romansem dla nastolatków (jak wspomniane dwa pierwsze tytuły). Tego nie można zarzucić tej książce, choć na pewno odbiorcy docelowi tej powieści to grono właśnie nastoletnie.
Radleyowie wchodzą bardziej w ramy thrilleru, nieco prześmiewczego i satyrycznego.
Czteroosobowa rodzina, mieszkająca w małej i spokojnej miejscowości. Przez wielu są postrzegani, jako trochę (lub wręcz bardzo) dziwnych. Rodzice żyjący jak gdyby nigdy nic i ich dwójka nastoletnich dzieci, nieświadomych tego, jaki sekret skrywa się pod ich nazwiskiem.
Czytelnik zauważa od razu, że wokół dzieci Radleyów dzieją się niezwykłe rzeczy, jak choćby to, że w ich pobliży nie przebywają żadne zwierzęta, a syn cierpi na dość osobliwe schorzenie, przejawiające się wysypką od słońca. Osobiście mnie to rozbawiło. W dość zabawny sposób pokazano tu zwyczajowe „uczulenie” wampirów na słońce. Syna męczy także bezsenność.
Długo ukrywana przed dziećmi prawda wychodzi na jaw nocą, po jednej z imprez organizowanych przez nastolatków, gdy z rąk córki Radleyów ginie chłopak. Z rąk, a raczej z zębów… Tak, jak my wiemy od samego początku, dzieci dowiadują się, że ich rodzina jest wampirami.
Całość nieco naiwna, jak większość książek o tej tematyce powstałych przez ostanie lata. Rodzina wampirów, żyjąca sielankowo dopóki ktoś kogoś przypadkowo nie zamorduje. Rządza krwi naprzeciw abstynencji, co nieodmiennie zawsze kojarzy mi się ze Zmierzchem. Problemy z policją i tajemniczy wujek Will, który nie koniecznie jest mile widziany. Wszystko to zamknięte w powieści opisującej zaledwie kilka dni. I tu autorowi należą się brawa, że opisując tak krótki wycinek rzeczywistości na tylu stronach nie znużył i nie zanudził czytelnika zbędnymi opisami czy dialogami. Krótkie rozdziały, początkowo drażniące, okazują się zaletą książki. Można ją odłożyć w każdej chwili, nie przerywając jakiegoś zdarzenia lub nie czekając aż przydługi rozdział się skończy.
Książka jakich wiele, a wręcz jedna z wielu. Dla nastoletnich fanów wampiryzmu nadaje się idealnie. Nieco starszym i bardziej wymagającym czytelnikom radziłabym zostawić ją na półkach księgarni czy antykwariatu.

środa, 8 sierpnia 2012

Trans - M. Gretkowska


Autor: Manuela Gretkowska
Gatunek: powieść obyczajowa
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2011

Trans - według okładki „wnikliwe i bezkompromisowe studium toksycznego uzależnienia”. Można spodziewać się wiele, równie wiele dostajemy czytając tą książkę.
Nie wiem, nie pamiętam, co myślałam zanim sięgnęłam po cokolwiek z twórczości Gretkowskiej, więc trudno powiedzieć czy sprostała moim oczekiwaniom.
Jedno wiem na pewno – Gretkowska szokuje – bezpośredniością, bezkompromisowością i bezpruderyjnością oraz swobodą używania słów, których inni autorzy się boją. Trans wręcz emanuje takim słownictwem – mamy tu wszechobecność pizd, cip, orgazmów i innych.
Trans jest powieścią w dużej mierze autobiograficzną, o czym dowiedziałam się dopiero po przeczytaniu książki. Na całe szczęście. Dostałam uniwersalną opowieść bez „klucza” złożonego z realnych postaci znanych ze świata, z gazet. Dzięki temu moje wyobrażenie postaci było świeże, obiektywne, niemal dziewicze, pozbawione utożsamiania głównych bohaterów z  Żuławskim i samą Gretkowską. Czasem lepiej nie wiedzieć o kim pisze autorka.
Główna bohaterka, emigrantka w Paryżu, bez rodziny, z przygodnymi znajomymi, bez stałej pracy. Osoba rozchwiana, zdradzająca swojego Męża, co w końcu prowadzi do rozstania.
Wkrótce potem wkracza na karty książki postać Laskiego (inspirowana Żuławskim). Facet chyba musiał jej nieźle zaleźć za skórę skoro zasłużył sobie na takie nazwisko. Bohaterka, nazywana Marysią, mówi do niego Mistrzu, co w odniesieniu do jego osobowości, brzmi nieco jak oksymoron.
Gretkowska funduje nam obrazy psychologiczne głównych postaci, przeplatane kabalistyką i filozoficznymi „złotymi myślami” na narkotycznych zjazdach. Nie zostawia na bohaterach niemal żadnej suchej nitki – Laski odrzucony przez ojca, traktujący kobiety nieco przedmiotowo, upokarzający je i Marysia, szukająca w mężczyznach tatusiów.
Oboje wkraczają wspólnie na drogę erotyczną. Dopiero od tego momentu możemy zauważyć elementy wspomnianego na okładce toksycznego uzależnienia. Rozstania i powroty przeplatane obecnością innych postaci.
Ciężko powiedzieć, co jest wadą, a co zaletą Transu. Wiele bowiem zależy od postrzegania stylu autorki, od upodobań i od stopnia tolerancji wobec wulgaryzmów i bezpośredniego słownictwa.
Książka godna polecenia fanom autorki, jak i czytelnikom spragnionym czegoś nowego, innego, ale czytelnikom przede wszystkim tolerancyjnym.