piątek, 20 lipca 2012

Kraina Chichów


Krainie Chichów światło dały oczy, które widziały światła, których nie widział nikt.

Czytanie książki jest, przynajmniej dla mnie, jak podróż po świecie drugiego człowieka. Jeżeli książka jest dobra, czytelnik czuje się w niej jak u siebie, a jednocześnie intryguje go, co mu się tam przydarzy, co znajdzie za następnym zakrętem.

Kraina Chichów to póki co jedyna przeczytana przeze mnie książka Jonathana Carrolla. Sięgnęłam po nią w jej najstarszym wydaniu – opublikowanym w miesięczniku Fantastyka. Powieść niemal rozpadła mi się w rękach na dwie części, a pożółkłe strony pachniały charakterystycznie zapachem starego papieru. Jednak, gdy już postanowiłam przeczytać tą książkę, nic nie było w stanie mnie powstrzymać.
 Kraina Chichów jest jedną z książek o książkach, a w zasadzie o ich pisaniu. Na pierwszych kartkach spotykamy Tomasza Abbey’a, nauczyciela angielskiego, wielbiciela twórczości Marshalla France’a – zmarłego pisarza książek dla dzieci. Tomasz wydaje się być człowiekiem znużonym i nie do końca wiedzącym, czego chce od życia. Jest tak do momentu, w którym postanawia napisać biografię swojego ulubionego twórcy. Wraz z poznaną wcześniej lalkarką Saxony udaje się do rodzinnego miasteczka Marshalla, Gallen. Trzeba wspomnieć, iż Saxony podziela pasję Tomasza i z całego serca pragnie pomóc mu przy pisaniu biografii.
Wkrótce po przyjeździe do małego miasteczka Gallen, poznają całą jego społeczność, wraz z córką Marshalla France’a, Anną. Nie trudno dostrzec, że mieszkańcy są dość specyficzni, w miasteczku dzieją się dziwne rzeczy, a kilkoro Galleńczyków ma w posiadaniu bulteriery, które są jedyna rasą psa, jaką można tam spotkać. Co więcej mieszkańcy mają bardzo luźny, wręcz lekceważący stosunek do śmierci.
Z kolejnymi kartkami tej zaskakującej książki, piszący biografię Tomasz, poznaje liczne sekrety miasteczka. Fantazja przeplatana jest z rzeczywistością, groza z humorem i w zasadzie w połowie książki nie wiadomo już co jest prawdą, a co nie.
Uważam, że wobec tej książki nie można przejść obojętnie. Nie jest to powieść, którą po przeczytaniu, bezmyślnie rzuci się z powrotem na półkę i zapomni. Nie, książka Carolla pozostawia po sobie ślad. Albo wpadasz w zachwyt, albo krytykujesz.  Dla jednych przewidywalna, dla innych zaskakująca i nie do odgadnięcia. A samo zakończenie… Nie powiem ani słowa, bo po co odbierać przyjemność dążenia do końca książki osobom, które być może po nią sięgną?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz