niedziela, 15 lipca 2012

Kwiaty na poddaszu

KWIATY NA PODDASZU




Autor: Virginia C. Andrews
Gatunek: literatura piękna, współczesna zagraniczna
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: pierwsze wydanie 1979

Wbrew powszechnej opinii, że książek nie powinno oceniać się po okładce, do tej właśnie pozycji przyciągnęła mnie właśnie okładka… I opis znaleziony gdzieś w katalogu Weltbild.

 Gdy myślimy o rodzinie, zazwyczaj idealizujemy ten obraz. Szczęśliwi rodzice z gromadką dzieci, piękne słońce i rozsiewająca swój czar radość i miłość. A co gdy zabraknie choć jednego z tych elementów? Co dzieje się z wszechobecnym, niczym nie zmąconym szczęściem, gdy jedno z rodziców umiera?
Z taką sytuacją mamy styczność już po pierwszych kilku stronach książki Virginii C. Andrews „Kwiaty na poddaszu”. W dniu swoich urodzin, gdy rodzina przygotowywała odświętną kolację, ojciec czwórki dzieci ginie w wypadku samochodowym. Od tego momentu życie Dollangangerów zmienia się diametralnie.  Historię poznajemy z punktu widzenia Cathy, starszej córki, siostry Chrisa i dwójki bliźniąt – Carrie  i Cory’ego.
Corrine, będąca matką i mająca dość duże długi, postanawia zawalczyć o miłość i wybaczenie swojego starego i schorowanego ojca, który wiele lat wcześniej wykreślił ją z testamentu… W tym celu wraz z czwórką dzieci przeprowadza się do ogromnej rezydencji Foxworth Hall. Jednak dziadek, ojciec Corrine, nie ma pojęcia o istnieniu czwórki wnucząt, więc pod pretekstem przygotowania ojca na kolejne wiadomości z życia Corrine poza domem rodzinnym, postanawia ona wraz ze swoją matką ukryć dzieci w jednym z pokoi w tym ogromnym domu…
„Kwiaty na poddaszu” to historia o odebraniu wolności, o dojrzewaniu wśród czterech ścian, bez dostępu do świata zewnętrznego, bez świeżego powietrza, promieni słonecznych, spadających z drzew liści, czy śniegu skrzypiącego pod nogami. To historia o życiu zorganizowanym przez kogoś innego, o wpływie czyiś decyzji na to, jak postrzegamy siebie samych… Ktoś decyduje o tym, czym się bawimy, co robimy na co dzień, w co się ubieramy…
Powieść, która prócz mnóstwa niekoniecznie pozytywnych emocji, ukrywa w sobie rodowe tajemnice okryte warstwą kurzu i pewną dozą mroczności.
Po poświęceniu kilku czy kilkunastu godzin, by przebrnąć przez kolejne strony, ciężko jednoznacznie opisać swoje emocje związane z lekturą tej książki. Zbiera ona jednak wiele pozytywnych opinii, a ja również ze swojej strony polecam sięgnięcie po pierwszą część historii rodziny Dollanganger.
Dalej robi się tylko ciekawiej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz